Już w ten piątek pierwsza matura, matura z języka polskiego. Z tej okazji
wystosowałam odpowiednią notkę ;D.
Mimo, że jej (matury) nie piszę, bo mam już te chwile
za sobą to jednak się denerwuję. Może, dlatego, że przypomina mi się mój „wielki
dzień zagłady i sądu”, z którego pamiętam jedynie tyle, że miałam 13 długopisów
i pióro, (którym w sumie napisałam wszystkie matury) i że po rozszerzonym
polskim byłam tak wypruta z wiadomości i emocji, że nie docierało do mnie to,
co do mnie się mówiło i marzyłam o pójściu pod zimny prysznic i do łóżka (tegoroczni
maturzyści maja luksus, bo rozszerzony polski piszą innego dnia). Ledwo się
wtedy dowlokłam do domu. Denerwuję się też, bo egzaminy maturalne zdają moi
licealni przyjaciele (mat-fiz rlz!). Dacie radę jestem przekonana.
Jeśli chodzi o samą maturę to moje zdanie na ten temat zmieniło
się o 180 stopni. Kiedy do niej podchodziłam to świat mi się kończył, horror
przeżywałam i katusze. Bałam się strasznie, ale zacisnęłam zęby i jakoś poszło.
Poślizgnęłam się na matmie, ale to nie dziwota skoro z matmy zawsze byłam noga
i miałam wiele zaległości. Ale poprawka zdana. Z bólem serca i przytyciem, ale
zdana. I na studia się dostałam i nie zajęłam nawet ostatniego miejsca na
liście rekrutacyjnej. I doszłam do wniosku: po co mi to było? Te nerwy i stres?
Co Cię nie zabije to Cię wzmocni i zrozumiesz, że nie wszystko wygląda z każdej
strony tak samo. A matura nie warta jest tylu nerwów. Ale co ja będę cwaniaczyć
jak mam to za sobą, nie? :D
Kończąc optymistycznie: moi kochani, daję wam porządnego
kopa w tyłek na szczęście, niech wam arkusze sprzyjają a ściągi wspomagają.
Życzę wam spokoju i opanowania i żeby stres was nie pozjadał. Wykorzystajcie
czas do maksimum (to się przydaje, bo w ostatniej chwili może wam się coś
przypomnieć) i przemyślcie 100 razy swoją odpowiedź (zwłaszcza z matmy
humaniści).
A później czeka was sesja na Zaporożu! :D Tego wam życzę :):):)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz