czwartek, 14 czerwca 2012

Wolność

Kiedyś pisałam sobie takie hmm niby coś w rodzaju opowiadań, wyobrażeń. Nie wiem jak to określić. Nie mniej jednak znalazłam te teksty na dysku komputera. Nie jest ich za wiele, ale prezentują sobą... no właśnie, co prezentują? Chciałabym się nimi z Wami podzielić i poznać Wasze zdanie. Dziś pokażę Wam tekst o wolności, której tak bardzo czasem nam brakuje w codziennym życiu. Otwórzcie oczy wyobraźni gdy będziecie czytać.Wtedy, wydaje mi się, w pełni "odczujecie" ten tekst. Oprócz tego zapraszam Was na TeenBar.pl gdzie znajdziecie moje klik oraz inne ciekawe artykuły.


Czasami chcesz zniknąć. Poderwać skrzydła do lotu niczym ptak. Odlecieć. Ale czujesz, że Cię coś przytrzymuje na ziemi. Brak opierzonych skrzydeł? A może lęk przed wysokością? Albo obawa przed drapieżnikami czyhającymi na Twój jeden zły, nieporadny ruch. Boisz się. Usiłujesz pokonać w sobie lęk. Stajesz na krawędzi gniazda, wahasz się i cofasz. Potem znów. Niezdecydowanie patrzysz w dół. Zastanawiasz się czy spadniesz, czy ulecisz w górę. Myślisz, życie ma się tylko jedno, więc dlaczego mam je od razu stracić? Czas mija…. Wsłuchujesz się w ciszę. Trzeźwo myślisz wdychając rześkie powietrze i decydujesz się. Stajesz na krawędzi i rzucasz się w dół. Pikujesz spadając do ziemi, ale zaraz przy jej powierzchni podrywasz się w górę. „Udało się!” – Krzyczysz. W twoich żyłach płynie ekstaza radości. „Ja żyję!” Chcesz by cały świat Cię słyszał. Lecisz nad polami z dojrzewającymi kłosami żyta i pszenicy, a twój cień podąża w dole za tobą. „Jestem wolny” – wzdychasz. Jak pięknie jest być wolnym! Mijasz łąki i pastwiska gdzie pasą się owce, bydło i spłoszone konie, które jakiś czas gonią twój cień. Mijasz pasterzy grających na trzcinowych fujarkach i drewnianych flecikach, radosną, słodką melodię pełną uśmiechu i szczęścia. Wolności. Chcesz krzyczeć razem z ta niebiańską nutą szemrzących strumyków, nimf i driad granych przez proste instrumenty. Mijasz lasy. Ciemny zielony bór i zapach żywicy kontrastuje z błękitem słonecznego nieba. Mijasz wrzosowisko z daleka widzisz jak jedzie brukowaną drogą niknącą wśród roślin czarny hebanowy powóz śpieszący gdzieś przed siebie. Zastanawiasz się gdzie jedzie. „A może mała wycieczka?” – Kusi sumienie. Przysiadasz na lekko spiczastym dachu i składasz skrzydła. Wcale nie czujesz zmęczenia. Czujesz się jak nowo narodzony. Jest ci tak błogo. Miarowy stukot końskich kopyt o bruk przerywa ciszę i wprawia cię w drzemkę a potem w mocny, zdrowy sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz